Dziś, jak, co dzień, słońce wstało, liście na drzewach złocą się i opadają jak zawsze o tej porze roku

 

Wyniki wyborów więc, nie zachwiały światem przyrody, co ta, kosmosem wręcz, czego obawiali się platformiaki i różni pożyteczni idioci miotający się w panice przez ostanie kilka miesięcy.

Dlaczego to wywołuje taką panikę – trudno powiedzieć. PiS rządził przez 2 lata i nic specjalnego się nie wydarzyło. W moim mieście jeszcze kilka lat temu rządziła koalicja POPiS i też nic się nie stało. O żadnych dyskusjach programowych nie było mowy, bo to przerastało możliwości mentalne członków i sympatyków tych partii. Tym bardziej, że nie ma żadnych dowodów na to, że tym razem PiS chce władzę przejąć naprawdę a nie na niby, czyli jako taka ustawka z PO.

Skąd to przypuszczenie? Bo PO robiła wszystko, aby wybory przegrać. I niech nikogo nie zmylą ambicjonalne wyskoki platformerskich dygnitarzy. Nie oni tu decydują. Decyzje zapadają na zupełnie innym poziomie, którego umysłowość takiej, dajmy na to, Ewy Kopacz, nie jest w stanie osiągnąć. Zresztą,, metoda rozwalania grup czy organizacji jest od dawna znana i powszechnie stosowana. Wystarczy na czele umieścić kilku idiotów z przerostem ambicji a reszta zrobi się sama.

Pozostańmy przy PO. Jeżeli mam rację i upadek tej formacji został zaplanowany, mamy kilka możliwości.

Pierwsza: zbliża się jakiś kryzys i trzeba go jakoś przetrwać znajdując kozła ofiarnego. PiS nadaje się do tej roli znakomicie, gdyż to za jego rządów kryzys wybuchnie i to ta formacja się skompromituje, tym bardziej, że – zakładając, że PiS chce rządzić rzeczywiście – będzie musiał użyć siły aby utrzymać to jakoś w kupie. W wyniku bardzo możliwych prowokacji może polać się krew, a to skompromituje narodowo-patriotyczną narrację, dając pretekst do interwencji z zewnątrz.

Druga: powtórka z lat 2005-2007. PiS oddaje władzę i mamy przedterminowe wybory.

Trzecia: w wyniku kryzysu do głosu dochodzi grupa skupiająca rzesze tzw. niezadowolonych antysystemowców, pod autentycznym i charyzmatycznym przywódcą, którzy już teraz dali o sobie znać przy okazji ostatnich wyborów popierając Pawła Kukiza. Jest to szansa a zarazem zagrożenie. Szansa – bo Polska będzie mogła wyjść wreszcie na prostą. Zagrożenie - bo wymagać to będzie wymiany niemal całej kadry od góry do dołu. Przeprowadzenie tej operacji jest trudne, wymagające koordynacji w czasie nie mówiąc już nowych kadrach, których dziś po prostu nie ma. Pozostawienie dotychczasowych zaś czyni cała operację bezsensowną; stare kadry oznaczać będą obstrukcję dla nowej władzy.

W każdym przypadku obecny system musi się zawalić i to jest szansa. Szansa tym większa, że nasi unijni „kuratorzy” będą zaprzątnięci problemami z imigrantami i osłabieni. Być może to szansa ostatnia jaką Bóg w swojej łasce zsyła i następnej nie będzie. No i jeszcze jedno: trzeba się modlić, aby zanim to się stanie, PiS, na zlecenie swoich protektorów, nie wpakował nas w jakąś awanturę z Rosją. Bo mam takie przeczucie, że wjechaliśmy dopiero na pierwszy etap toru przemian i jeszcze nie wiemy, dokąd on prowadzi. I oby nie był to ślepy tor.