Wacław Klaus i jego wrażenia z Niemiec



Zzapiski z podróży piszę już wiele klat, ale głównie z egzotycznych krajów. Tym razem czynię wyjątek, ponieważ Niemcy pomału stają się krajem egzotycznym.

Niemcy ponownie stały się placem boju Europy. W ciągu ostatniego stulecia nie po raz pierwszy. To smutne, nie oczekiwaliśmy tego, ale tak jest. Ale właśnie to motywuje mnie aby tam jeździć. Totalna sterylność starych partii politycznych znalazła alternatywę w postaci młodej  AfD - Alternative für Deutschland.

Popełnia jeszcze błędy początkujących, ale jest nadzieja. Dlatego wystąpiłem na kilku przedwyborczych mitingach tej partii. Swoimi przeżyciami chcę podzielić się z  tymi, którzy chcą słuchać. Mam poczucie, że w porównaniu z Niemcami, żyjemy w całkiem normalnej sytuacji politycznej. Ciągle jeszcze w tym, co się da nazwać się demokracją, zepsutą brukselskim dyktatem.

Pierwszym problemem okazało, że pomimo umówienia terminu kilku akcji długo nie było wiadomo, gdzie mają się odbyć. Tego początkowo nie mogliśmy zrozumieć. Wyjaśnienie okazało się proste: gdy tylko w niespokojnych Niemczech określono miejsce przedwyborczej akcji AfD, powstały naciski na właścicieli obiektów – sal, hal, hoteli – aby do tego n ie doszło.

Właściciele ci, wycofywali się z wcześniejszych uzgodnień. Bali się. Dlatego przez długi czas nie było znane miejsce akcji, co mnie szokowało. Wiedziałem naprzód, w którym hotelu będę mieszkać; w przypadku dwóch ostatnich akcji było to wiadomo trzy dni wcześniej.  Potem organizatorzy zwoływali uczestników przez internet – plakaty przez polityczną konkurencję, tj. lewicowych anarchistów, były niszczone.

We wiecach, w których uczestniczyłem, (moje ostatnie wystąpienie po niemiecku jest na www.klaus.cz) brały udział setki osób – ludzi spokojnych, grzecznych, czyli zachowujących się przyzwoicie. Ludzi, będących tak jak ja, zaniepokojonych obecną sytuację w Niemczech, zwłaszcza  olbrzymią falą imigrantów.

Zamieszki były tam, gdzie agresywnie występowała ekstremalna lewica. W Badenii i Wittenbergi, w przeddzień przed wystąpieniem Frauke Petry – przewodniczącej AfD, wybito wszystkie szyby w sali, gdzie miało to nastąpić. Gdy byłem tam drugi dzień, kilka ulic dalej, przy bardzo dokładnym nadzorze policji, wszędzie był spokój. Mówię o miastach: Willingen-Schwenningen i Donauschingen.

W tym ostatnim zainteresował mnie obóz dla uciekinierów z trzema tysiącami imigrantów, umieszczonych w byłych koszarach francuskich, zajmowanych przez żołnierzy jednej ze zwycięskich potęg drugiej wojny światowej.

Po półtora godzinnym spotkaniu w redakcji regionalnych  Neckarquelle zrozumiałem, że  – powtarzana  w wystąpieniach – teza, że tak w Europie jak i w Niemczech ludzie są ”manipulowani, indoktrynowani, sterowani” jak byliśmy i my w późnej erze komunizmu, jest w pełni uprawniona. Wyjaśniałem, że nie chodzi o lata pięćdziesiąte. To spotykało się z aplauzem publiczności ale dziennikarze nie chcieli tego zrozumieć.  I w tym kontekście trzeba widzieć te dzieci  w łódkach na morzu Egejskim. Starałem się wyjaśnić im, że to nie mówi nic o tym, dlaczego i skąd uciekają.

W Nadrenii-Westfalii (drugi z trzech landów niemieckich, w których odbywają się wybory parlamentarne) było podobnie. Jedyna różnica to ta, że kilka minut po moim wystąpieniu, gdy przemawiała  Frauke Petry, zaczęły wyć syreny pożarnicze i wszyscy musieli opuścić salę i hotel.

Był to fałszywy alarm (czego doświadczyłem kilkakrotnie podczas kampanii wyborczych u nas na początku lat dziewięćdziesiątych) jednak wiec, na który przyjechali ludzie z daleka, był rozwalony.

Wysłałem w tej sprawie kilka SMS-ów, reakcja była np. traka: „to jest wojna” ale i „Welcome Germany 2016“. Mile napisał mi Milan Knížák: „Przykro mi ale to przygoda. Jesteśmy z Tobą, wojaku antyeuropejskich sił. Salutuje M. K.“ Nawiasem, w trakcie tej rozbitej akcji obok mnie siedział przewodniczący AfD Nadrenii-Westfalii, Uwe Junge, 58 letni pułkownik Bundeswehry. Nie jest o więc takie oczywiste, kto należy do AfD. W akcji wziął udział przewodniczący miejscowego oddziału AfD w Neuwied (65.000 mieszkańców), nauczyciel niemieckiego i historii w miejscowym gimnazjum.

Popołudniowy spacer przez miasto, bardzo mało wyraziste -same piesze strefy – ale bez zniszczeń wojennych historycznego centrum, z bardzo pustą, powojenną architekturą, był bardzo pouczający. Jest to miasto emigrantów ale tych z lat wcześniejszych. Same libańskie, arabskie, azjatyckie restauracje i kawiarnie, same kebaby, środowisko całkowicie niejednorodne. (Niemcy ponoć mieszkają na przedmieściach, ale żadnego nie widziałem.)

Wyniki wyborów będą w każdym razie pouczające. Wiele powiedzą o Niemczech. Po przerwanych przedwyborczych akcjach, w hotelowej telewizji widziałem program o przygotowywanych wyborach w Turcji. Jakiś wysoki przedstawiciel ONZ mówił, że ONZ musi kontrolować wybory w Turcji. Może ONZ powinna obserwować wybory w Niemczech.


Tekst  ukazał się na www.ceska-justice.cz