Znacząca eskalacja wojny z Waszyngtonem - o tym pisze Chris Marsden

Atak dronów na lotnisko w Kursku z 6.12. b.r. oznacza znaczną eskalację wojny NATO z Rosją. Dzieje się to zaledwie dzień po tym, jak Rosja oskarżyła Kijów o ataki dronów na dwa lotniska wojskowe w głębi swojego terytorium.
Atak 100 kilometrów od granicy z Ukrainą nie spowodował ofiar. Jednak w dotkniętych tankowcach wybuchł pożar na dużą skalę, który trwał 10 godzin.

Lokalizacja zamachów i sposób ich przeprowadzenia ponownie wskazują na bezpośredni udział Stanów Zjednoczonych.

Rosyjscy urzędnicy oskarżyli już Kijów o poniedziałkowe ataki na dwie bazy lotnicze w Riazaniu i Saratowie w południowo-środkowej Rosji, w których, jak się uważa, użyto zmodyfikowanych rosyjskich dronów Striż z czasów sowieckich wystrzelonych przez Ukrainę. Trzech żołnierzy zginęło, a czterech zostało rannych, a dwa samoloty zostały uszkodzone. Bombowce trafione na lotnisko Engels-2 i bazę lotniczą Dyagilevo miały broń nuklearną. Na zdjęciach z Diagilewa widać bombowiec Tu-22M3 z uszkodzonym ogonem, pod jego skrzydłem zawieszono pocisk Kh-22.

Ministerstwo obrony Rosji stwierdziło, że poniedziałkowe ataki były aktem terroryzmu i w odpowiedzi rozpoczęło bombardowanie kluczowej ukraińskiej infrastruktury.

Podejrzewa się, że ukraińskie drony zaatakowały również lotnisko wojskowe Belbek w Sewastopolu, ale zostały zestrzelone przez obronę powietrzną, a rosyjskie źródła podają, że drony również bezskutecznie zaatakowały magazyn paliw w obwodzie briańskim.

Briańsk, Kursk i Biełgorod, które bezpośrednio graniczą z Ukrainą, zostały kilkakrotnie trafione. Jednak ostatnie ataki i wybrane cele nie byłyby możliwe bez szeroko zakrojonego wywiadu i zmowy na wysokim szczeblu między NATO a Kijowem.

Ukraiński analityk wojskowy Serhij Zgurets zauważył na stronie internetowej Espreso TV, że dotknięte bazy lotnicze były jedynymi obiektami w Rosji, które mogły obsługiwać bombowce użyte do ataku na Ukrainę. Ukraiński rząd odmówił publicznego uznania ataków, ale wysoki rangą ukraiński urzędnik potwierdził New York Times, że co najmniej jeden z dronów został wystrzelony z Ukrainy i że jeden z ataków został przeprowadzony z pomocą sił specjalnych w pobliżu rosyjska baza.

Cele te są najbardziej odległymi celami w Rosji, jakie kiedykolwiek zostały trafione podczas całego konfliktu. Jedna z baz lotniczych, Ryazan, znajduje się zaledwie 185 kilometrów na południowy zachód od Moskwy, a Saratów około 644 kilometrów od granicy z Ukrainą. Rosyjscy komentatorzy wojskowi zwrócili uwagę, że jeśli Ukraina może trafić w cel znajdujący się tak daleko w Rosji, może również trafić w Moskwę. Korespondentka Sky News z Moskwy - Diana Magnay - powiedziała, że ​​„jest teraz wiele pytań, jak dokładnie Ukraina to zrobiła”, zanim zasugerowała, że ​​„w Rosji doszło do niepowodzenia kontrwywiadu, które umożliwiło uderzenie drona z Rosji, prawdopodobnie z pomocą ukraińskich kolaborantów”.

Kanał telewizyjny transmitował anegdotyczne komentarze wysokich rangą zachodnich urzędników, którzy przechwalali się, że takie ataki zadałyby potężny cios psychologiczny w Rosję, co „naprawdę pokazuje”, że siły ukraińskie „mogą działać do woli w Rosji”. Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii stwierdziło, że Rosja prawdopodobnie uzna te ataki za „jedną z najbardziej znaczących porażek w ochronie sił strategicznych od czasu inwazji na Ukrainę”.

„New York Times” zjadliwie zauważył, że ataki „dostarczyły znaków, że Kijów jest skłonny zbliżyć wojnę do Moskwy i prezydenta Władimira W. Putina”, że „zmieniły geografię wojny, pokazały awarię moskiewskich systemów obrony powietrznej” i że zasygnalizowały gotowość Kijowa do zapłacenia wyższej ceny za bezlitosny atak na ukraińską infrastrukturę”.

Zdolność Ukrainy do przeprowadzania takich ataków byłaby tajemnicą tylko wtedy, gdyby Kijów nie mógł polegać na waszyngtońskiej sieci szpiegowskiej i jej rozległych kontaktach w Rosji budowanych przez dziesięciolecia. Najnowsze zamachy zaliczają się zatem do rosnącej liczby ukraińskich „sukcesów” i coraz bardziej ukrytych prowokacji, których wspólnym celem jest przedłużenie i zarazem eskalacja wojny.

Ich częścią są:

  • Zbombardowanie gazociągów Nord Stream 1 i 2, które zakończyły tranzyt rosyjskiego gazu ziemnego po dnie Morza Bałtyckiego do Niemiec.

  • Eksplozje w porcie morskim w Sewastopolu 29 października, najwyraźniej z udziałem dronów, częściowo zniszczyły strategiczny most.

  • 15 listopada wybuchy w polskiej wsi rolniczej, w których zginęło dwóch cywilów.

Każda z tych akcji cuchnie tajnym zaangażowaniem USA i NATO, każda bardziej lekkomyślna i potencjalnie niebezpieczna niż poprzednia.

Bombardowanie Nord Stream pozbawiło Rosję istotnych dochodów i potwierdziło jej izolację od rynków europejskich po miesiącach potępienia Niemiec przez Biały Dom. Konsekwencje prób obwiniania Rosji przez Ukrainę za własny atak rakietowy na Polskę, w tym żądania Kijowa, by NATO powołało się na artykuł 5 zobowiązujący państwa członkowskie do wzajemnej obrony, były tak poważne, że nawet sam prezydent USA Joe Biden interweniował przeciwko temu, co mogłoby doprowadzić do bezpośredniej wojny z Rosją, na którą USA nie były jeszcze przygotowane.

Ostatnie ataki w głąb rosyjskiego terytorium mogły zostać zorganizowane przez część amerykańskiej armii, wywiadu i elity politycznej, które chciały to zrobić – bez względu na to, jak katastrofalne byłyby skutki takich działań.

Komentując ataki, The New York Times napisał, że „Rosja ma niewiele miejsca na eskalację”. Zacytował Micka Ryana, emerytowanego oficera armii australijskiej, który powiedział o atakach na Ukrainę: „To nie jest eskalacja, jak niektórzy z pewnością twierdzą. Jest to jednak niezbędny środek polityczny i wojskowy, za pomocą którego Ukraina chce ograniczyć szkody humanitarne spowodowane brutalnymi atakami rosyjskich dronów i rakiet”.

To twierdzenie jest absurdalne. Koordynowane ze Stanami Zjednoczonymi ataki Ukrainy są znaczącą eskalacją wojny. Stany Zjednoczone, które wywołały i sprowokowały wojnę, w której zginęły dziesiątki tysięcy Ukraińców, przekroczyły nie tylko rosyjskie, ale i własne „czerwone linie”.

Stany Zjednoczone kłamały za każdym razem, gdy mówiły, że nic nie zrobią na Ukrainie.

W maju Biden opublikował artykuł w New York Times zatytułowany „Co Ameryka zrobi, a czego nie zrobi na Ukrainie”, stwierdzając, że „nie będziemy wspierać Ukrainy ani nie pozwolimy jej uderzyć poza jej granicami”. Ale Waszyngton zrobił dokładnie to, dostarczając ukierunkowane informacje wywiadowcze, broń i wsparcie logistyczne, aby umożliwić Ukrainie atak w głąb rosyjskiego terytorium.

Pojawia się wzorzec, w którym USA i NATO nieustannie naciskają na Rosję, aby sprawdzić, jak daleko mogą się posunąć bez prowokowania reakcji ze strony reżimu Putina.

Nie ulega wątpliwości, że rosnąca presja ekonomiczna, militarna i polityczna na Rosję ma pogłębić podziały wśród oligarchów i otworzyć możliwość wewnętrznej zmiany ustroju poprzez jakąś formę pałacowego zamachu stanu. Zabójstwo rosyjskiej faszystowskiej ideolożki Darii Duginowej (autor jest oczywiście bardzo zdeterminowany ideologicznie; dystansuję się od użytych przez niego określeń. Redaktor) było wyraźnym ostrzeżeniem dla rosyjskich oligarchów, że kara za wspieranie Putina może wykraczać poza sankcje i konfiskatę majątku. Dane wywiadowcze wykorzystane przez Ukrainę w jej ostatniej ofensywie mogły ostatecznie pochodzić od wysokich rangą rosyjskich pełnomocników, mających wcześniej powiązania z Waszyngtonem, dążących do rozwiązania konfliktu za wszelką cenę.

Jednocześnie w rosyjskiej oligarchii istnieją siły naciskające na znacznie bardziej agresywną reakcję rosyjskiej armii.

Ciągła i lekkomyślna eskalacja wojny przez Stany Zjednoczone niesie ze sobą ryzyko, że rosyjski rząd zareaguje własną eskalacją, z potencjalnie katastrofalnymi skutkami.

Drone attacks on Russian airbases: A major escalation in the war authored in Washington z 7.12.2022 na World Socialist Web Site